Minął ponad rok odkąd zacząłem pisać bloga. Z racji na to, że niegdysiejsze dziwne/ciekawe dziś staje się codziennością - samo uderzenie różnicy jest dużo słabsze. Od samego początku chcialem, aby mój blog koncentrował się na tym, czego nie znalazłem w sieci wyjeżdżając do Szkocji - na różnicach kulturowych. Po roku myślę, że pewne rzeczy widać mocniej i tym samym można je opisać zwięźlej.
Najprostszy przykład tego, co różni Polaków i Szkotów niech zilustruje taki przykład: Polak i Szkot jadą dwoma samochodami. Każdy z nich wpada autem w dziurę, przez co uszkadza oponę i felgę. Niestety, np. w Edynburgu, ulice są równie dziurawe jak gdziekolwiek w Polsce, lecz ludzie jakby tego nie zauważają. Wracając do historii, mamy dwóch ludzi, każdy z uszkodzonym kołem przez dziurę w jezdni. Tu zaczyna się różnica.
Polak wyskakuje z auta, zaczyna się awanturować, rzucać obelgami. Szuka winnych, na pewno tych z magistratu, którzy ciągle nic nie robią a podatki biorą; na pewno tych którzy powinni dawno tą dziurę naprawić. W zasadzie wszyscy są współwinni. Polak szybko dzwoni do swojego szefa, że nie dojedzie na czas do pracy, na co szef wylewa na niego całą swą niechęć mówiąc, że definitywnie wpłynie to na jego ocenę i że spóźnianie nie jest tolerowane (zupełnie, jakby ten komu się to przydarzyło, zrobił to umyślnie). Kluczem jest szukanie winnego. Polacy notorycznie szukają winnych, natomiast niezbyt interesuje ich jak naprawić obecną sytuację -niezależnie kto jej zawinił.
Szkot wpadł autem w dziurę. Zaklnie sobie "o cholera", ale nie więcej, bo tutejsze obyczaje wskazują, że nie należy okazywać emocji skrajnych; wyrzucanie z siebie przekleństw jest bardzo źle wdziane i jest rozumiane jako brak kontroli nad sobą. Zimnokrwisty Szkot zostawi swoje auto na środku drogi, bo przecież tam się zepsuło a następnie zadzwoni do szefa, który - wiedząc że przecież to nie pracownika wina - powie "awright, no worries". Dlaczego miałby powiedzieć co innego, skoro biedaczysko stoi pośrodku niczego i przez 2 dni będzie bez auta? Szkot nieśpiesznie zadzwoni po autopomoc i spóźniony o 2 godziny dojedzie do pracy, na co szef przywita go "dobrze, że nic ci się nie stało". Później, zamiast szukać winnych, Szkot napisze pismo do departamentu infrastruktury, dzięki czemu władze nieśpiesznie naprawią tą dziurę i kolejny nieszczęśnik nie zostanie bez auta na parę dni.
Kluczem tej historii jest to, na czym koncentrują się siły każdego z bohaterów (szukanie winnego a zapobieganie kolejnemu wypadkowi) i wzajemny szacunek wobec siebie. Nie chcę nikogo idealizować ani demonizować, ale tak jak Szkoci od nas mogą się nauczyć ogromnej przedsiębiorczości i zaradności, tak Polacy od Szkotów tego, że drugi człowiek, nawet jeśli przez jego zawinienie spóźniłeś się 2 godziny do pracy, też jest człowiekiem i należy mu się szacunek. Po prostu i bez "ale".