Puszki do wielu napojów, szczególnie Pepsi i Coli wytwarza się tu ze stali, a nie z aluminium. Są w dotyku wyraźnie cięższe i grubsze.
sobota, 19 kwietnia 2014
sobota, 12 kwietnia 2014
Szukanie mieszkania w Wielkiej Brytanii
Chciałbym kiedyś wiedzieć to, co wiem teraz.
Są 3 sposoby znalezienia mieszkania:
- poszukujesz prywatnych właścicieli (landlord), którzy szukają wynajmującego (teenant)
- korzystasz z usług agencji pośredniczących w wynajmie od prywatnych właścicieli ( prowizja wliczona w cenę wynajmu lub depozytu )
- idziesz do agencji, aby ona odpłatnie znalazła Ci mieszkanie
No dobra, ale czym jest ten depozyt? To kwota, którą właściciel (agencja) pobiera od Ciebie przed wynajmem i deponuje w specjalnej (innej) agencji. Ten budżet jest zabezpieczeniem na wypadek wyrządzenia szkód w mieszkaniu lub niezapłaceniu rachunków. Jeżeli wszystko będzie w porządku, po zakończeniu wynajmu oddadzą Ci tą kwotę w całości. Depozyt to wysokość około miesięcznego czynszu.
To skąd znaleźć oferty mieszkań? Załóżmy, że szukasz i od właścicieli prywatnych i agencji. Najpierw znajdź dzielnicę, w której chcesz mieszkać. Załóż, że autobus miejski jedzie 10 km w jedną godzinę, więc mieszkanie poza centrum może się zemścić. Przejrzyj czy w tych rejonach nie jakichś niespodzianek, od podejrzanych środowisk po wysypisko śmieci.
Właściciele prywatni ogłaszają się bodaj tylko na http://gumtree.co.uk. Agencji jest dużo, więc najlepiej zrobić tak... Wybierz się na spacer po ulicy (ulicach) na których chciałbyś mieszkać. Agencje mające w ofercie mieszkanie wywieszają przed klatką schodową "lizaki" z napisem mówiącym, że jest mieszkanie do kupienia/wynajęcia + dane agencji. Wygląda to mniej więcej tak, jak na rysunku. Chodząc po rejonie, w którym chcesz zamieszkać znajdziesz mieszkanie najszybciej a dodatkowo na żywo zobaczysz czy budynek i okolica są przyjemne. Gdy mieszkanie zniknie z rynku lizak także znika, choć niekiedy (np. tutejszy Braemore) zamienia się lizaka z napisem "To let" na "Too late".
niedziela, 6 kwietnia 2014
Prywatność, czyli dlaczego nie powinieneś sprzedawać firanek w Wielkiej Brytanii
Idziesz sobie ruchliwą ulicą a tu po prawej mieszkanie parterowe. Okna na wysokości twojej klatki piersiowej, może głowy. W czym problem? Nie ma firan. W Wielkiej Brytanii sprzedawcy firan to zawód wymarły. Może to trudne do wyobrażenia, ale idąc po dowolnej ulicy możesz każdemu zajrzeć do mieszkania włączając w to dokładne obejrzenie sprzętu, oglądanie domowników czy sprawdzanie co oglądają w telewizji. Najlepsze i najśmieszniejsze, ze tutaj nikogo to nie dziwi, że (gdy mieszkasz na parterze) ludzie patrzą czy nie grzebiesz sobie w nosie. Z punktu widzenia polskiej obsesji prywatności i dbania o tzw. bezpieczeństwo tutejsze zachowania są niezrozumiałe. Granica prywatności siedzi Brytyjczykom w głowie, bo jeśli zaglądasz komuś do mieszkania (a trudno tego nie zrobić gdy masz czyjeś okna metr od siebie na wysokości wzroku), to ryzykujesz że zobaczysz kogoś w pieleszach, albo niekompletnie odzianego.

Najśmieszniejsze, że mimo iż mieszkania są zupełnie odsłonięte, nie widziałem jeszcze w żadnym z nich (ani w żadnym domu) drzwi antywłamaniowych. W moim mieszkaniu drzwi są takie mocne, że nawet mały kundel by bronił mieszkania solidniej ;)
Na starym mieście jest rząd domów postawionych na stromej górce. Wchodząc do restauracji znajdującej się na parterze tego domu (od strony głównej ulicy) znajdziesz się na trzecim piętrze tego samego domu patrząc od strony drugiej ulicy. Pierwszy raz coś takiego widziałem. Prawdę mówiąc Edynburg, jak nie cała Szkocja, są postawione na terenie silnie pagórkowatym. Spacerując nawet tylko po ścisłym centrum można dobrze wyrobić łydki, bo prawie cały czas idziesz po wzniesieniu.
Wracając do restauracji, gdzie parter jest trzecim piętrem. Wybierając stolik przy oknie można było popatrzeć sąsiadom z naprzeciwka w okna (zdjęcie), oczywiście bez firan. Gdy oczekuje się prawdziwej prywatności, zasłania się żaluzje, wertykale (są tu bardzo popularne) lub kotary. Mnie najbardziej dziwi, że tym wszystkim mieszkańcom nie przeszkadza to, że przez połowę dnia jacyś ludzie z restauracji z naprzeciwka umilają sobie posiłek zaglądając im do sypialni, kuchni,...