Siedząc z kolegą George'm nad pysznym stekiem z brytyjskiej wołowiny wyjaśniono mi w najprostszy możliwy sposób dlaczego język angielski jest tak strasznie niespójny, niekonsekwentny i nielogiczny; zarówno w kwestii gramatyki jak i wymowy. George to świetny mówca. Nie dość, że ma ogromną wiedzę na każdy temat, to dodatkowo chętnie nią obdarowuje słuchaczy. Dziś pierwsza z dwóch opowieści poświęconym pysznej wołowinie, a jednocześnie mała lekcja historii i kultury brytyjskiej.
Wielka Brytania ma kulturę i historię, obie się wzajemnie łączą więc mozna tłumaczyć język przez historię, oraz kulturę historią. Zaczęło się od prostego spostrzeżenia (przegryzając stekiem), że angielskie słowo cow oznacza krowę, natomiast mięso krowie to beef. Analogicznie sheep to owca, natomiast mięso z owcy to mutton. Wyjątkowo niespójne, jak zresztą cały angielski. Wyjaśnienie bierze się stąd, że hodowcy bydła i pasterze byli w niskiej i ubogiej grupie społecznej. Nie posiadali wykształcenia, ani nie posługiwali się językiem arystokracji i elit - francuskim. Stąd też słowa cow i sheep są słowami angielskimi, takimi jakich używali chłopi. Przywilej jedzenia mięsa, szczególnie tego drogiego, przypadał wyłącznie warstwom wyższym, która zachwycona francuskim wprowadziła właściwe określenia: mutton (ze starofrancuskiego: "moton") oraz beef (ze starofrancuskiego: boeuf).
Idąc do podrzędnego spożywczaka mozna znaleźć na półce Crème fraîche, natomiast w knajpie, gdzie serwują à la carte, można zamówić pyszny apéritif a na główne mutton lub beef. W prawie każdej café podają baguette lub croissant. Co istotne, wszystkie te słówka, także te z dziwnymi akcentami, znajdują się w słowniku języka angielskiego, a ich wymowa jest bliższa francuskiemu, niż angielskiemu. Dlatego widząc słówko napisane na kartce, trzeba się mocno głowić jak je wymówić. Nie ma reguły, chyba że znamy język pochodzenia słowa.
No dobra, ale skąd właściwie ta brytyjska fascynacja językiem francuskim? Napisałem, że nazwy np. dobrego, drogiego jedzenia wzięły się od klasy wyższej, która operowała francuskim. Ale czemu? Tu moja ulubiona część, czyli od jedzenia przez kulturę po historię.
W 1066 roku z Normandii (północna Francja) przybył pan Wilhelm Zdobywca, nazywany przez Anglików Wilhelmem Draniem. Tamten król Normandii rościł sobie prawa do zasiadania na angielskim tronie, co nie zyskało poklasku w Anglii. Niezrażony Wilhelm postanowił załatwić to metodą średniowieczną, czyli bez negocjacji i prawników. Załadował kilka łodzi uzbrojonych ludzi, mianował następce, naostrzył miecz i przyjechał do Anglii. Niedługo potem średniowiecznymi metodami przekonał Anglików, że jednak zasiądzie na tronie. Jakoże był Francuzem, ustalił, że klasa wyższa oraz administracja będzie posługiwać się językiem francuskim. Okres francuskojęzycznej Anglii trwał kolejne 300 lat, choć sam Wilhelm nie żył długo po najeździe na Anglię. Większość słów zapożyczonych do angielskiego z francuskiego pochodzą właśnie z okresu, kiedy francuski był starofrancuskim, stad niekiedy wymowa i pisownia tych słow w angielskim odbiega od tej we francuskim (np. fr. mouton, starofr. moton).