niedziela, 24 kwietnia 2016

Ciekawostki - #5

W Wielkiej Brytanii bardzo często używa się płatności online z użyciem karty, czyli wpisujesz online numer karty i pozostałe dane autoryzujące, strona łączy się z Twoim bankiem i autoryzuje transakcję. Nic ciekawego. Ciekawiej się robi, gdy płacisz kartą przez telefon. Nigdy nie doświadczyłem tego w Polsce, zresztą przy naszej podejrzliwości i nieufności taki system raczej by nie przeszedł.

Płatność przez telefon wyobrażałem sobie tak: jakaś miła pani pyta mnie czy zgodzę się zapłacić tyle a tyle, następnie łączy mnie z numerem jakiejś automatycznej sekretarki operującej z centrali banku, albo operatora karty. Ta sekretarka każe mi wklepać w klawiaturę telefonu określone wartości, autoryzuje operację i ponownie przekierowuje mnie do pani, która mówi "Dziękuję za płatność". Tyle mojej iluzji. W praktyce polega to na tym, że ta (żywa) pani po drugiej stronie słuchawki wchodzi na WWW swojej firmy, tudzież sklepu, robi zakup tego, za co masz zapłacić a następnie pyta cię o dane twojej karty, które wklepuje online i płaci w Twoim imieniu. Byłem w szoku, że jakiejś obcej kobiecie mam podawać numery, którymi ona - po zapisaniu na kartce - może sobie z domu autoryzować dowolną transakcję moją kartą.

Może to dziwne, ale w Wielkiej Brytanii ogólna ufność ludzi wobec siebie jest tak dalece posunięta, że płatości kartą przez telefon nikogo nie dziwią.

poniedziałek, 21 marca 2016

O wymowie w języku angielskim

Wczoraj w poście wspomniałem, że dopóki nie wiesz z jakiego języka pochodzi jakiś nowy dla Ciebie angielski wyraz, to nie ma szans by zgadnąć, jak się go wymawia.

Doskonały przykład pojawia się w filmie Argo, gdzie Ben Affleck gra agenta CIA, który w trakcie rewolucji w Iranie ma za zadanie przerzucić przez granicę amerykańskich dyplomatów/szpiegów tak, aby władze irańskie się nie zorientowały. Urzędnicy/szpiedzy bedą uciekali z fałszywymi paszportami udając, że są od urodzenia Kanadyjczykami. Agent CIA przygotowuje ich do ewentualnego przesłuchania na granicy sprawdzając, czy nauczyli się swojego nowego życiorysu. Nagle pyta jednego z nich: "Miejsce urodzenia!", a tamten odpowiada "Toronto", na co Afflek mówi, że właśnie został zdemaskowany. W kanadyjskiej wymowie nazwy Toronto drugie "t" jest nieme, podczas gdy Amerykanie je wymawiają. W serwisie Forvo można odsłuchać słów wymówionych przez osoby z różnej części świata. Posłuchaj jak różni się wymowa osoby z UK, jak z USA a jak z Kanady: http://forvo.com/word/toronto/#en

niedziela, 20 marca 2016

Opowieści znad steka - #1

Siedząc z kolegą George'm nad pysznym stekiem z brytyjskiej wołowiny wyjaśniono mi w najprostszy możliwy sposób dlaczego język angielski jest tak strasznie niespójny, niekonsekwentny i nielogiczny; zarówno w kwestii gramatyki jak i wymowy. George to świetny mówca. Nie dość, że ma ogromną wiedzę na każdy temat, to dodatkowo chętnie nią obdarowuje słuchaczy. Dziś pierwsza z dwóch opowieści poświęconym pysznej wołowinie, a jednocześnie mała lekcja historii i kultury brytyjskiej.

Wielka Brytania ma kulturę i historię, obie się wzajemnie łączą więc mozna tłumaczyć język przez historię, oraz kulturę historią. Zaczęło się od prostego spostrzeżenia (przegryzając stekiem), że angielskie słowo cow oznacza krowę, natomiast mięso krowie to beef. Analogicznie sheep to owca, natomiast mięso z owcy to mutton. Wyjątkowo niespójne, jak zresztą cały angielski. Wyjaśnienie bierze się stąd, że hodowcy bydła i pasterze byli w niskiej i ubogiej grupie społecznej. Nie posiadali wykształcenia, ani nie posługiwali się językiem arystokracji i elit - francuskim. Stąd też słowa cow i sheep są słowami angielskimi, takimi jakich używali chłopi. Przywilej jedzenia mięsa, szczególnie tego drogiego, przypadał wyłącznie warstwom wyższym, która zachwycona francuskim wprowadziła właściwe określenia: mutton (ze starofrancuskiego: "moton") oraz beef (ze starofrancuskiego: boeuf).

Idąc do podrzędnego spożywczaka mozna znaleźć na półce Crème fraîche, natomiast w knajpie, gdzie serwują à la carte, można zamówić pyszny apéritif a na główne mutton lub beef. W prawie każdej café podają baguette lub croissant. Co istotne, wszystkie te słówka, także te z dziwnymi akcentami, znajdują się w słowniku języka angielskiego, a ich wymowa jest bliższa francuskiemu, niż angielskiemu. Dlatego widząc słówko napisane na kartce, trzeba się mocno głowić jak je wymówić. Nie ma reguły, chyba że znamy język pochodzenia słowa.

No dobra, ale skąd właściwie ta brytyjska fascynacja językiem francuskim? Napisałem, że nazwy np. dobrego, drogiego jedzenia wzięły się od klasy wyższej, która operowała francuskim. Ale czemu? Tu moja ulubiona część, czyli od jedzenia przez kulturę po historię.

W 1066 roku z Normandii (północna Francja) przybył pan Wilhelm Zdobywca, nazywany przez Anglików Wilhelmem Draniem. Tamten król Normandii rościł sobie prawa do zasiadania na angielskim tronie, co nie zyskało poklasku w Anglii. Niezrażony Wilhelm postanowił załatwić to metodą średniowieczną, czyli bez negocjacji i prawników. Załadował kilka łodzi uzbrojonych ludzi, mianował następce, naostrzył miecz i przyjechał do Anglii. Niedługo potem średniowiecznymi metodami przekonał Anglików, że jednak zasiądzie na tronie. Jakoże był Francuzem, ustalił, że klasa wyższa oraz administracja będzie posługiwać się językiem francuskim. Okres francuskojęzycznej Anglii trwał kolejne 300 lat, choć sam Wilhelm nie żył długo po najeździe na Anglię. Większość słów zapożyczonych do angielskiego z francuskiego pochodzą właśnie z okresu, kiedy francuski był starofrancuskim, stad niekiedy wymowa i pisownia tych słow w angielskim odbiega od tej we francuskim (np. fr. mouton, starofr. moton).

poniedziałek, 29 lutego 2016

Dzień Maczków

Jedenastego listopada świętuje się Dzień Maczków, czyli Poppy Day. Często stosuje się nazwę formalną, tj. Dzień Pamięci (Remembrance Day). To święto nie jest dniem wolnym od pracy, ale mimo tego wyczuwa sie ewidentnie inną atmosferę. Dzień Maczków historycznie odnosi się do Wielkiej Wojny (tak określa się tu I Wojnę Światową), natomiast jego celem jest upamiętnienie ofiar zarówno Wielkiej Wojny, jak i wszystkich późniejszych konfliktów zbrojnych.

Przyczyną dla której wspominam o Dniu Maczka jest to, że całe Królestwo się "za-macza". Ludzie kupują małe, plastikowe maki, które przykleja się na samochody, na szyby, doczepia do odzieży dla podkreślenia, że pamięta się o tym dniu. Maki są wszędzie.

Poza przyozdabianiem wszystkiego wokoło, w miejscach pamięci składane są kwiaty. W jednym z najważniejszych ogrodów Edynburga, w Ogrodach Książęcych na ulicy Princes Street, w samym środku miasta, ustawiana jest instalacja złożona z małych krzyży (ok. 10 cm wysokości), na każdym naklejony jest maczek i znajduje się napis "Ku pamięci". Całość wygląda zjawiskowo.

piątek, 19 lutego 2016

Mandat za parkowanie i szczęśliwe zakończenie

Media na całym świecie trąbią ostatnio o sprawie pewnej pani, która pędząc z synem do szpitala w Edynburgu zaparkowała w miejscu, gdzie wymagana jest opłata parkingowa. Nazajutrz, po nocy spędzonej w szpitalu, znalazła wezwanie do zapłaty (25 funtów) oraz ... 25 funtów w gotówce z adnotacją, ażeby zapomnieć, że to się w ogóle stało.

Po polsku można o tym przeczytać tu, natomiast trąbiły też o tym szkockie media, co można przeczytać tu.

piątek, 22 stycznia 2016

Po pierwsze: bezpieczeństwo

Brytyjczycy mają hopla na punkcie bezpieczeństwa. Nie wiem czy to oni tacy przezorni, czy my tacy lekkomyślni. Po pierwsze, każde mieszkanie - własnościowe, czy najmowane musi mieć co najmniej dwa czujniki: tlenku węgla w okolicy bojlera/kominka oraz dymu (zazwyczaj w holu). Na wyposażeniu kuchni można znaleźć także koce gaśnicze, gaśnice i inne ustrojstwa.

Po drugie, w mieszkaniach obowiązuje zakaz robienia czegokolwek samodzielnie, np. zmian w instalacji gazowej czy elektrycznej nie wspominając o przesuwaniu ścian. Właściciel mieszkania poza corocznym obowiazkiem zawołania speca do przeglądu instalacji gazowej musi także przeprowadzić przegląd urządzeń elektrycznych w domu. Śmieszny rytułał, bo przychodzi pan z induktorem elektrycznym (takie dynamo dla geeków) i patrzy, czy kable w urządzeniach codziennych nie są poprzecierane, czy wtyczka nie iskrzy i czy kabel wciąż izoluje. Po zatwierdzeniu na wtyczce każdego urządzenia elektrycznego naklejana jest nalepka z datą inspekcji. To nie żart.

W firmach cały obrządek odbywa się równie często, czyli wszystkie kable są przeglądane raz na rok, również metkowane a dodatkowo każdy pracownik pracujący w pozycji wymuszonej, np. siedzącej, przechodzi co roku automatyczny, komputerowy instruktaż z zakresu jak siedzieć na tyle, aby tył długo służył. Jeśli firma w której pracujesz jest wielobranżowa, to coroczne szkolenie może obejmować moduły dodatkowe. W poprzedniej firmie poza pytaniami o kąt patrzenia na monitor i kąt opadania oczu w pozycji wymuszonej pytali np. o to, jak przenosić substancje żrące.