wtorek, 11 marca 2014

Ruch uliczny - część 1

Z racji na dużą ilość wypadków na lotnisku zwykło się, że międzynarodowe lotniska w UK mają przy przejściach dla pieszych strzałki z napisem "Look right". Odruch patrzenia lewo->prawo->lewo utrzymuje się dłużej, niż trudność komunikacji z osobnikiem z akcentem z Glasgow. A propos Glasgow, czy oni na pewno mówią po angielsku?

Nie ma przejść dla pieszych w naszym rozumieniu. Przejście dla pieszych w ruchliwym miejscu wyznaczone jest takimi "ciapkami" na ziemi. Zebry? Nie, tutaj nie uświadczysz.
Co dziwne, to że czasem sygnalizacja dla pieszych nie istnieje. Na fotce po lewej widać, że samochody mają sygnalizatory, piesi mają "pstryczek" do światła, ale brakuje świateł. Często jest tak, że owy "pstryczek" zaczyna hałasować, gdy można przejść. A niesłyszący? Na pstryczku są dwa ludziki: oczywiście czerwony i zielony. Szkocja oszczędność.

Prowadząc samochód można - poza szokiem wjeżdżania na rondo z lewej strony - doświadczyć nowych znaków drogowych i ... nowego światła. Notorycznie praktykuje się przechodzenie na czerwonym, lub gdzie popadnie. W zasadzie nawet policja chodzi na czerwonym, więc czemu reszta by miała nie. Jeżeli ktoś stoi na czerwonym, to turysta ;) Ponieważ większość (wszystkie?) sygnalizatory są na "pstryczka", a ludzie chodzą na każdym świetle, to pomysłowi Brytyjczycy wpadli na rozwiązanie pewnego problemu: tubylec "pyka pstryczek" i przechodzi na czerwonym zatrzymując niepotrzebnie samochody. W ten sposób powstało kolejne światło: żółty mrugający. Oznacza, że jeśli nikogo nie ma na pasach ( tzn. tej zebrze, której nie ma ), to możesz jechać. Taka zielona strzałka na wprost...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz